Książce udało się to, co zawsze udaje się dobrym historiom: czytając zapomina się o własnej historii. Postaci były prawdziwe, współodczuwało się z nimi. A kiedy się nie czytało, rozmyślało się o nich. A po przeczytaniu książki przez jakiś czas nie chciało się czytać nic o nikim innym.
Deborah McKinlay, Die unverhofften Zutaten des Glücks (That Part was True)

Dem Buch gelang das, was guten Geschichten immer gelingt: Man vergisst über dem Lesen seine eigene Geschichte. Die Figuren waren echt, man fühlte mit ihnen. Las man nicht, dachte man über sie nach. Und wenn man das Buch ausgelesen hatte, wollte man eine Weile über niemand anderen etwas lesen.
Deborah McKinlay, Die unverhofften Zutaten des Glücks (That Part was True)
To cytaty z książki, ale jednocześnie mogłyby być fragmentami jej recezji. Nieśpieszna opowieść o chorobliwie nieśmiałej brytyjce i charyzmatycznym amerykańskim pisarzu. O ich przyjaźni. O trudnej sztuce pisania listów. I o sztuce gotowania. Po lekturze tej książki angielska i amerykańska kuchnia nie wydają mi się już takie straszne…
